|
SpellForce Forum
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Fenris
Zbrojny w klawiaturę
Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: się wziąłeś?
|
Wysłany: Wto 9:14, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Fenris zdał sobie sprawę, że ostatnimi czasy był nad wyraz nieobecny. Zapewne pochłonęły go jego fantazje, jednak sam zapomniał o czym tu myślał. Z poharatanej części kubraka wyciągnął dwa zgrabne sztylety. Zgrywając milczka postarał się zebrać myśli: Jest nas tu czterech, Aileen została porwana, tam są strażnicy, a tam podżegacze
Omiótł wzrokiem trasę barbarzyńców jednocześnie uchylając się przed jakimś niezidentyfikowanym obiektem latającym Jeśli udałoby się ich zatrzymać byliby zdani na pastwę strażników, może jakiś wóz albo stragan zdoła ich spowolnić! . Wypatrywał wszelkich oznak możności stworzenia barykady. Unieruchomieni bandyci zostaliby najprawdopodobniej osłabieni przez atakującą z flanki drużynę i dobici przez żądne porządku(czy tam czegoś innego, kogo to obchodzi?) miecze strażników. Postanowił wsiąść pod uwagę wszelkie strategiczne punkty aby w następnej sposobności wyjawić swój plan towarzyszom.
Oby tylko Sartarius nie kazał nam atakować na pałę pomyślał i czekał w milczeniu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tallos
Administrator
Dołączył: 22 Maj 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: What?
|
Wysłany: Śro 14:05, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Krawcowa raczej nie była zadowolona z mojej odpowiedzi; jej spojrzenie mogło przebić prawie wszystko, w tym mnie. Czułem się dość zakłopotany, przecież kobieta w każdej chwili mogła ukazać swoje drugie oblicze i poderżnąć mi gardło, ale nie chciałbym umierać, bo życie jest piękne. Nagle coś zaskrzypiało i pojawili się Sęp oraz Sartarius. Drugi z nich zaczął robić jakieś rycerskie wygibasy, a tymczasem szampierz pochwycił mnie i pociągnął ku wyjściu, to samo zrobił z Fenrisem. Potem wyszliśmy z tego dość nieszczęśliwego domu.
" Wreszcie, już myślałem, że nigdy nie wyjdę z tego budynku!"
Sartarius opowiedział jak wygląda sytuacja, okazało się, że Aileen została porwana, a Sharon także. Wygląda na to, że musimy ich teraz uratować. W tym samym momencie, dały się słyszeć odgłosy zamieszek, wyjrzałem dyskretnie zza rogu i ujrzałem pełne "stado" strażników miejskich, którzy gonili uciekinierów. Ci ostatni przewracali stragany, robiąc niezłe zamieszanie. Zacząłem się przypatrywać podżegaczom, jeden nawet przypominał mi kolegę Sępa, Rheniva. Wyglądał dokładnie tak jak on, ciekawe co na to Sęp? Jednak nie będę go pytał, bo znowu coś parsknę i będzie jeszcze gorzej, najlepiej to poczekam, aż Sartarius wyjaśni co tu się dzieje.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tallos dnia Śro 14:06, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ari
Arinistrator
Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Piekła, a skąd?
|
Wysłany: Pią 14:33, 20 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Sługo Run, to bolało :<
Trochę przyspieszę wam akcję, dobra? Chcę was umieścić w takich sytuacjach, byście mogli swobodnie odpisywać bez mojej interwencji.
- Co powiesz na błyszczące złoto? – Głos zabrał Darius, ponieważ Rohen wciąż zajęty był oporną dziczyzną. – Oraz, oczywiście, moje wstawiennictwo przy pytaniach na pasowanie was na rycerzy…
- Mmf! – Wtrącił Rohen, połykając zbyt duży kęs.
- Nasze wstawiennictwo – poprawił się Kartograf. Pociągnął z kufla łyk piwa, odetchnął głęboko i kontynuował mowę. – W jaskiniach opodal małej dolinki Dzikiej Przełęczy* może znajdować się coś cennego, skoro mroczne elfy zapuściły się tak daleko na nieswoje ziemie. Nie jest ich tam wielu, prawdopodobnie pół tuzina młodych, niedoświadczonych rekrutów oraz dwa razy tyle ich tresowanych nietoperzy, powinniście sobie poradzić w razie oporu… Tylko pamiętajcie, że przemoc ma być ostatecznością. Nie chcemy wojny z wyznawcami Nora.
- Będziemy czekać na raport jutro o świcie w kwaterze Mistrza Łabędziego Śpiewu** - wtrącił Rohen, odkładając kostki na zgrabny stosik. – Wtedy też wytłumaczymy wam dokładnie waszą misję dotyczącą zdrajców.
Wstali, jak bracia, równocześnie.
- Czy macie jeszcze jakieś pytania? – Zapytał Rohen, gdy Darius siodłał konie.
Przypisy:
* W tym miejscu w Spellforce znajdowały się pierwsze umocnienia Brannigana.
** Postanowiłem potraktować to jako tytuł, nie faktyczne imię. Nie jest to ta sama postać, jaką spotkaliśmy w SF. Powiedzmy, że to jeden z jego poprzedników.
***
Sartarius, widząc zamiary, Fenrisa, położył mu dłoń na ramieniu. Chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Sęp wydawał się być poruszony całą sceną. Szepnął coś tak cicho, że tylko Tallos go usłyszał, a po chwili , jakby opamiętując się, przemówił swym tradycyjnym, donośnym basem.
- Zaczekajcie. Wyśledzimy ich. To przyda się miastu bardziej niż wyrżnięcie kilku z nich. Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu, uwalniając Aileen i powstrzymując tych… bandytów.
Nie czekając na reakcję reszty, pobiegł za oddalającą się już corridą.
***
Sartarius biegł zaskakująco szybko, jak na człowieka obciążonego trzydziestokilogramową zbroją oraz – po jednym na rękę - Tallosem i Fenrisem. Ze spokojem doganiał sprintującego Sępa.
Oddalili się znacznie od miasta. Strażnicy dawno zawrócili, a podżegacze zwolnili tempo. Dzięki temu udało się ich dogonić na tyle, by mieć ich w zasięgu wzroku.
Teraz cała czwórka szła cicho i niepostrzeżenie (na ile cicho i niepostrzeżenie może iść rycerz w pełnej zbroi płytowej) za bandytami prosto do ich obozu. Żeby było ciekawiej, powoli zmierzchało, a ciężkie czarne chmury zwiastowały burzę. Musieli zatem oprzeć się na niezawodnym wzroku elfa.
Dotarli do kotlinki otoczonej niemal ze wszystkich stron wzniesieniami. W pobliżu wesoło szemrał strumyk.*
Czwórka prześladowców kryła się za wzgórzem.
- Plan jest taki: wchodzimy, zabijamy wszystkich, bierzemy Aileen oraz Sharona i uciekamy…
- Nie, Sartariusie. – Sęp pokręcił głową. – Nie zabijemy ich wszystkich.
// * W Spellforce w tym miejscu znajdują się pilnowane przez minotaury monumenty: elfów oraz bohaterów. Znajdujecie się od strony, z której trzeba było wytępić orkowych zwiadowców.
***
Sharon obudził się z cichym jękiem. Nad nim stał najprawdziwszy mroczny elf. Obok do biegu zrywała się Aileen.
A więc Valino, herszt bandytów z okolic Shiel, jest mrocznym elfem?
Stało się to wątpliwe, gdy elf oblał go wodą, bynajmniej w celu ośmieszenia czy sprowokowania. Chciał go ocucić. Aileen uciekała z namiotu, Sargon został pociągnięty na zewnątrz kilka sekund później.
Na dworze zrobiło się ciemno, po części przez nadciągające burzowe chmury.
Najszybsza droga, wschodnia, prowadziła przez niewielki, płytki strumyczek. Aileen i Marcus przekroczyli go jednym zgrabnym, elfim susem i…
***
Sartarius nie zamierzał dłużej czekać. Wyskoczył zza ukrycia i, spojrzawszy na umocnienia wroga, przekazał reszcie plan działania:
- Doobra, ruszamy i atakujemy najbliższy… eee… namiot?
Nie zdążył kontynuować. W tym momencie rozległ się donośny huk.
Aileen, Sharon i jakiś mroczny elf wpadli na Sartariusa. Wszyscy, nawet obciążony trzydziestokilogramową zbroją rycerz, przewrócili się na ziemię.
- Na Rzekę Dusz, Aileen! – Sęp podał rękę elfce. Spojrzał jednocześnie na Marcusa. – Co za pociota ze sobą sprowadziłaś?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Wto 14:34, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jaro
Zbrojny w klawiaturę
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:46, 20 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Wstawiennictwo mistrza.
Tego właśnie chciał, gwarantowało by mu bezproblemowe wejście w rycerski stan. Zwieńczenie długich lat przygotowań i ćwiczeń wymagało tylko jednej misji. Może byłby nawet najmłodszym rycerzem w historii zakonu? Tak czy inaczej misja była warta podjęcia. Ciekawiło go jak uniknąć rozlewu krwi, mroczne elfy były bardzo honorowe, nigdy nie odmówiły by podjęcia walki z przeciwnikami ich mrocznego boga, jedyne co pozostawało to niepostrzeżone dotarcie do jaskini.
Intrygowało go co może być w tej jaskini, artefakt, zwój z zaklęciem czy może jaks potężna broń?
Może jednak nie jest to tak ważne skoro wysłali garstkę rekrutów. - Pomyślał.
-Czy macie jeszcze jakieś pytania?
Rzekł Rohen.
-Tak mistrzu, jak mamy się tam dostać i ile mamy czasu zanim Norkainowie dotrą tam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aileen
Wójt
Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zewsząd
|
Wysłany: Czw 11:36, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
[Witaj z powrotem, Fen!]
W chwili gdy Aileen wyskoczyła z namiotu wpadła do niego druga postać. Odwróciła w biegu głowę. Ten "ktoś" wywlekł z namiotu Sharona i jak ona rzucił się do ucieczki. Żaden człowiek nie byłby w stanie ciągnąć ze sobą rosłego mężczyznę i jednocześnie biec niewiele wolniej od elońskiej łowczyni. Nie miała jednak czasu by się mu przyjrzeć, biegła ile sił w nogach przed siebie. Nie zastanawiała się nawet w którym kierunku biegnie, zdała się na swój elfi instynkt. Usłyszała szmer strumyka i po raz pierwszy od opuszczenia namiotu odetchnęła swobodnie. Byli już na skraju obozu bandytów. Zwolniła kroku, by nieoczekiwany sojusznik mógł ją dogonić. Była niemal pewna, że spotkała elfa. W chwili gdy miała przeskoczyć szemrzący strumyczek, zrównał się z nią. Odwróciła głowę i...
Na Elen...!
Dalszy ciąg myśli ulotnił się gdy potknąwszy się o wystający korzeń straciła równowagę. Usłyszała donośny, metaliczny łomot, i świat obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni. Po chwili zorientowała się, że to nie świat wywinął koziołka tylko ona i aktualnie ma przed oczami pachnący kawałek darni. Usłyszała ciche rzężenie Sharona, i kilka soczystych, chrypliwych, prawdopodobnie przekleństw. Nie tylko ona wylądowała na ziemi. Zamrugała kilka razy.
Twarz w którą spojrzała istotnie należała do elfa.
Tyle że do mrocznego.
Zanim zdążyła wymyślić jakikolwiek racjonalny powód dla którego syn Nora nawiedził Shiel, usłyszała znajomy głos. Podniosła się i ujrzała przed sobą Sępa. Pomógł jej wstać. Po jękach w dole domyśliła się że wszyscy trzej wpadli na Sartariusa, który w tej chwili bezskutecznie próbował się podnieść. Odwróciła się, odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała na mrocznego elfa.
- Przybłąkał się.
Z pewnym rozbawieniem uświadomiła sobie że właśnie okazała się większą zołzą niż Norcain. Podczas gdy ona bez chwili wahania zostawiła rannego Sharona, ten docucił go i pociągnął za sobą.
Zorientowała się że nadal patrzy się mrocznemu w oczy, więc odwróciła głowę i jakby nigdy nic, wyciągnęła broszę i podpięła pelerynę. Swoją drogą, ciekawe czego on tu szuka.. Rozejrzała się i uśmiechnęła na widok Tallosa i Fenrisa. Czyżby wszyscy razem wyruszyli przetrzepać skórę bandytom? Zamarła, gdy dotarła do niej groza sytuacji. Wszyscy narobili takiego łomotu, że w obozie na pewno już wiedzą, że coś się święci. W dodatku, powód całego zamieszania z jeńcami stał koło niej i właśnie podawał jej rękę.
- Ukryjmy się! - szepnęła - Narobiliśmy takiego rabanu że umarły by się przebudził, lada chwila tu będą. A tak, może uda nam się ich zaskoczyć. Zarzuciła kaptur na głowę po czym dodała tak cicho, by tylko Sęp mógł ją dosłyszeć - Valino cię szuka.
Spojrzała w niebo. Robiło się coraz ciemniej, burzowe chmury dawno przysłoniły księżyc. Normalnie o tej porze byłoby o połowę jaśniej. Ludzkie oko niewiele zobaczy w mroku, łatwiej będzie się ukryć. Powietrze było ciężkie i jakby nieruchome. Aileen sięgnęła jedną ręką na plecy a drugą do pasa. Obie natrafiły na pustkę. Poczuła jak jej żołądek zwija się w kłębek - przecież zabrano jej broń.
Cudownie...
A liczbą postu sześćset sześćdziesiąt sześć...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aileen dnia Czw 12:53, 26 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
1Magol
Skrytopisarz
Dołączył: 17 Lut 2010
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hobbiton
|
Wysłany: Czw 13:21, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Gdy podczas ucieczki dotarłem do strumyka odwróciłem się na chwilę, następnie padłem na ziemię jak ogłuszony. Co to było? Gdy wstałem moim oczom ukazał się Rycerz Świtu w towarzystwie kilku innych osób.
Czułem się lekko zdezorientowany. Dlaczego ta elfka patrzy się tak na mnie?
Pomogłem jej koledze oby się mnie nie czepiała....
Ludzie rozmawiali między soą a ja biernie patrzyłem.
W jednej chwili jeden z ludzi spojrzał się na mnie i beszczelnie obraził.
Co on sobie myśli?!
- Okaż trochę szacunku. - Zwrócił się do Sępa - Gdyby nie ja twój przyjaciel mógłby już was nie zobaczyć. - Mam nadzieję że czegoś się dowiem. W tym momencie przybrałem obojętny wyraz twarzy wyciągnąłem manierkę i czekałem na rozwój wydarzeń.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez 1Magol dnia Nie 15:57, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sługa Run
Odbębniacz postów
Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 8:47, 31 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Wstawieńnictwo Rohena przy pasowaniu na rycerzy. Nawet dla Alexandra który wiele lat spędził samotnie na punktowiach to wiele znaczyło. Ciekawe tylko jak mamy się rozprawić z mrocznymi elfami bez rozlewu krwi, może zrobie sobie pałke i będe ich walił po głowach żeby ich tylko ogłuszyć? Ciekawe co jest w tej jaskini.
-Czy macie jeszcze jakieś pytania?-rzekł Rohen.
-Tak mistrzu, jak mamy się tam dostać i ile mamy czasu zanim Norkainowie dotrą tam-opowiedział jego towarzysz.
-Ja nie mam pytań-powiedziałem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sługa Run dnia Wto 8:48, 31 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tallos
Administrator
Dołączył: 22 Maj 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: What?
|
Wysłany: Sob 14:52, 04 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
I znów to samo, ponownie zostałem potraktowany jak rzecz i to w dodatku niesioną pod pachą, nie wiem jak Fenrisowi, ale mnie to się powoli zaczyna nie podobać. Trzeba jednak przyznać, że taki Sartarius jest dość szybki i silny na tyle, aby dogonić Sępa, który był bez obciążenia. Zapewne gdyby obaj wystartowali w zawodach, palatyn wygrałby. Cała nasza niekompletna "drużyna" (o ile można ją tak nazwać) oddaliła się dość daleko od miasta i na szczęście, moje nogi nareszcie poczuły ziemię. Zaczęliśmy szpiegować oddalających się bandytów. Oczywiście, pogoda powoli dawała się we znaki, czarne chmury na tle nieba, wróżyły ulewę. Wszyscy ukryliśmy się za wzgórzem, w pełni gotowości do ataku. Sartarius chciał wszystkich zaatakować, byle Aileen i Sharon przeżyli. Dało się poznać, że Sępowi ten plan nie odpowiadał, od razu pokręcił głową. Ciekawe dlaczego mu się to nie spodobało, może ma tam jakieś znajomości, a może to jakiś szpieg? Dalszego ciągu przemyśleń nie było, znikąd pojawili się: Aileen oraz Sharon, a także nieznany mi wcześniej mroczny elf. Co on tu robi? Tego nie wiedziałem, do tego palatyn został przewrócony przez ową trójkę. Wszyscy, wpatrywali się w osobnika rasy mrocznej. Już miałem zadać pytanie co on tu robi, ale elfka była szybsza, powiedziała, że się przybłąkał.
- Więc uciekliście, ale nadal nie wiem kim jest mroczny elf - to zdanie bardziej skierowałem do Marcusa. - Cóż Aileeen ma racje, ukryjmy się!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tallos dnia Sob 14:54, 04 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fenris
Zbrojny w klawiaturę
Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: się wziąłeś?
|
Wysłany: Śro 23:03, 08 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
"Życie... Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się jak to jest być ochydnym łotrem knującym w niemalże każdej sposobności? Ale nawet ten bystry i inteligentny wspaniały i ogólnie pod względem kosmicznej potęgi zUy łotr jak ja wydaję się na tym świecie niepotrzebny. Umrze gdzieś pewnie ze sztyletem w plecach(chociaż sztyletu lepiej nie marnować na takiego delikwenta, w koncu złom zdrożał, a za ten ostry już trza bulnąć astronomiczną kwotę. Pozostaje ewentualność zaciachania łyżeczką. Co prawda dość trudne, ale to chyba najbardziej ekonomiczne rozwiązanie) samotny, niekochany. Czy jest coś co wskaże mi droge?
I tak o to zastanawiałem się nad sensem egzystencjonalnym mego bytowania, złą sytuacją ekonomiczną rynku żelastwa i odpowiedzią na życie, wszechświat i całą reszte.
Czyż nie lepiej by było zakończyć ten jakże załosny żywot ciachając się gotyckim nożem? Albo zmienić sobie charakter na lawful good pod pretekstem życiowej przemiany i rzucać ostatnim złotem w biedne sieroty i nie odmówić wdowie w potrzebie. Kapłanowi też, rycerzowi też, wieśniakowi... też... Pierdolić! Łotr rządzi!"
Te rozmyślenia choć dość chaotyczne i jak już wspominałem chaotyczne były mi potrzebne do ostatecznej decyzji utwierdzającej w filozoficznie, mistycznej, boskiej potrzebie pozostania społecznościową kanalią.
Gdy Sartarius oznajmił swoją haniebną taktykę porażającą mózgi najwiekszych geniuszy szachowych, generałów i innych takich epileptyczną chorobą wściekłych goblinów dzięki bogu, czy tam dzięki bogom cud wpadł na niego i zburzył jego niecne zamiary ziszczenia tej o zgrozo straszliwej pomyłki umysłu pseudotaktyka rycerza.
Cud w przenośni i dosłownie gdyż o to oczom Fenrisa ukazała sie ona... i jakiś ciemny taki... i Sharon? Jak on miał na imie?
Widząc, a w zasadzie niewiele widząc, ale jednak lekko widząc zakłopotanie na twarzy Aileen wydedukowałem z mowy ciała, gestów, że potrzebuje broni.
Wyciagnąłem oba sztylety i zręcznie podałem jeden elfce.
- Masz, jak się stąd wydostaniemy to zwrócisz - powiedziałem z lekkim chłodem, aby ukryć swoje uczucia. Poza tym wyczytałem gdzieś, że laski lecą na złych chłopców, ale pewnie napisał to jakiś mroczny elf podobny do tego tutaj. Zwracając się do podnoszącego się{albo stojącego pal licho} Sartka{o ile ten potrzebuje pomocy z dźwignięciem rufy i tych 30kg pancerzu to podam mu dłoń}:
- Sartariusie mamy całą drużynę, proponuję taktyczny odwrót i przegrupowanie. Nie będziemy przecież ryzykować życia naszych kompanów zwłaszcza, że są po dość ciężkich przeżyciach, prawda dowódco?
Miałem nadzieję przekonać Sartariusa aby w tym wypadku ustąpić.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Fenris dnia Czw 10:21, 09 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sargon
Zbrojny w klawiaturę
Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:40, 09 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
[Witaj z powrotem Fenris czy raczej Słomiany Kapeluszu ( avek mówi za siebie )]
"Kiedyś często odwiedzałem Shiel, obecność orków nie jest tu dziwna, ponieważ czasami nadarzy się ich spotkać w okolicy, gdy zapuści się daleko. Ale szczerze, nie wiem skąd tu mógł się wziąć stwór z mrocznych krain - mroczny elf. Nie wiem jak ma na imię, ani skąd się tu wziął, ale powinienem mu podziękować za uratowanie mojej skóry. To wydarzenie non stop przechodzi mi przed oczami - jestem uwięziony w namiocie z elfką o imieniu Aileen, która uwalnia się sama, a do namiotu wpada mroczny elf, który bierze mnie i zabiera z namiotu i nagle wpadamy na Sartariusa. Coś nie podoba mi się... jak mu tam... Sęp! Wydaje mi się, ze trzyma z barbarzyńcami."
"W trakcie gdy mroczny elf niósł mnie na rękach, ja na chwilę straciłem przytomność, w tym czasie przyśniło mi się, że byłem w pewnym barze, nie wiem co to było za miejsce, dopiero po chwili poznałem, że to bar w Liannon. Byli tam Tallos i pewna mroczna elfka oraz ktoś jeszcze, lecz nie wiedziałem kto to. Po chwili do baru wpadł dziwny człowiek, z włócznią, na której końcu był jakiś magiczny kryształ oraz wbił go w mroczną elfkę, która upadła i wydała swoje ostatnie tchnienie, mężczyzna też upadł podobnie jak elfka i zniknął, a śladu po nich nie zostało. Nagle pojawiłem się na jakimś pustkowiu, wszystko się paliło, nawet ziemia, stałem z jakimś magiem, a w okół nas walczyły ze sobą dziwne stalowe istoty z demonami. Wtedy wszystko zniknęło i ja się zbudziłem. Nie wiem co to był za sen, ale wolę, żeby nigdy się nie powtórzył."
Była gwiaździsta noc, a muzyka świerszczy i światło księżyca wskazywały na to, że jest prawie północ, leżałem na ziemi, wszystkich ciekawiła obecność mrocznego elfa, poza Sępem, który uważał go za jakiegoś śmiecia.
- Ahh... - Postanowiłem wstać, ale powoli, ponieważ ból był jeszcze trochę odczuwalny. - Ten mroczny elf pomógł mi gdy byłem uwięziony przez barbarzyńców, należy ci się ode mnie podziękowanie. - powiedziałem - Ale ciekawi mnie jedno... dlaczego mi pomogłeś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ari
Arinistrator
Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Piekła, a skąd?
|
Wysłany: Pią 18:00, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie wiem – przyznał szczerze Darius. – Jest tak samo możliwe, że już tam są, jak fakt, że dopiero wyruszają z Doliny Nocnego Szeptu… Lepiej dla was, jeśli będziecie tam szybciej od nich.
- Dla nas zresztą też. – Dorzucił Rohen, przyprowadzając konie. Mag i jego skryba wsiedli na swe wierzchowce. – Spieszcie się. O świcie spotkamy się u Mistrza Łabędziego Śpiewu. No już, ruszajcie.
I odjechali. Alexander i Ildor zostali pozostawieni sami sobie na Dzikiej Przełęczy w blasku zachodzącego słońca…
***
Po kilku sekundach, tuzinie stęknięć, jęknięciu Sartariusa i nienaturalnie głośnym brzdąkaniu zbroi palatyna, udało się postawić rycerza na nogi.
- Szacunek szacunkiem, to nie zmienia oczywistego faktu: i tak jesteś pociotem – warknął Sęp, jednocześnie schylając się do swego buta. Wyjął z cholewki nóż, który został wręczony Aileen dokładnie w tym samym momencie, co nóż Fenrisa. – Tacy jak ty zawsze są… macie to wypisane nawet w nazwie rasy.
Dłonie Svavira zacisnęły się jeszcze mocniej na uchwycie topora. W obozie podniosła się ogólna wrzawa, większość z odgłosów dochodziła z kwatery dowódcy. Co zaskakujące, nikt nie śmiał jednak wyjść na zewnątrz i stawić czoła intruzom wspierającym uciekających jeńców.
- Domyślam się, że mnie szuka – kontynuował Sęp, tym razem zwracając się do Aileen. Nie potrafił jednak zachować takiej dyskrecji, jak elfka, toteż wszyscy wokół również usłyszeli, co miał do powiedzenia. – Przypuszczam, że zaraz wyjdą nam na spotkanie. Nie chowajmy się. Nie ma sensu. Rheniv wytropiłby nas przez sen.
Niektórzy magowie i uczeni, a nawet szamani, twierdzą, że czas jest rozciągliwy i kurczliwy. Uważają, że jeden dzień czasem potrafi dłużyć się jak cały dziesiątek, a cały dziesiątek z kolei może minąć tak szybko, jak jeden dzień, przepływając niczym woda między palcami.
Jakkolwiek słuszne bądź nie są te teorie, jedno było pewne. Sekunda, jaka nastąpiła po słowach Svavira, była upiornie długą sekundą. Nie dość, że upiornie długą, to jeszcze upiornie cichą. Wszystko, łącznie z powietrzem, zdawało się zastygnąć w bezruchu. Gardłowo wypowiedziane słowa, w normalnych warunkach zagłuszone nawet przez świst spadającego z drzewa liścia, zahuczały w umysłach Runicznych niczym przecinające niebo gromy podczas burzy dziesięciolecia.
- Przeceniasz mnie, Svavirze, paskudnym Sępem zwany. – Głos dobiegał z góry, z niewielkiego wzgórka, którego łagodny spad prowadził do dwóch mistycznych kamieni, uważanych przez dawne ludy za święte. Rheniv wyglądał niczym zwiastun zguby. Kruczoczarne włosy szarpane były do tyłu przez podmuchy zwiastującego burzę paskudnego wiatru. Dumnie wyprostowany na całą swoją imponującą wysokość, prezentował swą nienaganną sylwetkę. Lewa dłoń, usytuowana bliżej wysłańców Świtu, dzierżyła kompozytowy łuk tak mocno, że zapewne pobielały mu kostki. Na przedramieniu zwiadowcy uwypukliły się mięśnie, poprzecinane łańcuchami żył. W drugiej dłoni trzymał strzałę. Jedynie biodrowa przepaska nieco psuła efekt, jednak nie to przyciągnęło uwagę Tallosa i Aileen…
Na oplatającym szczupłą szyję srebrnym łańcuszku zawieszony był amulet, jaki mogły nosić tylko Łuczniczki Wiatru… Amulet odbijał się od szerokiej klatki piersiowej Rheniva, naprzemiennie ukazując przepięknie zdobione awers i rewers.
- Heh. – Tyle tylko wydobył z siebie Sęp. A był to dopiero początek końca.
- Na więcej cię nie stać, jak mniemam? – Odpowiedział mu głos dochodzący z wyjścia z obozu, którego przed chwilą użyli zbiegający więźniowie.
Aileen poznała tego człowieka. Valino.
Valino był o wiele niższy od Sępa, ale podobnie do niego zbudowany – co oznacza, że prawdopodobnie mógłby zastępować woła w pracach polowych. Był opancerzony równie dobrze, jak Sartarius. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że nie była to zbroja, jaką barbarzyńca mógłby zdzierać z trupów poległych stworzeń. Przeciwnie. Okalający szyję kołnierz, jak kilka innych fragmentów napierśnika, był złocony. Stal lśniła w blasku przebijających chmury ostatnich, rozpaczliwych promieni zachodzącego słońca. Valino nie miał na sobie hełmu, płomienne włosy opadały na ramiona, a kasztanowe oczy przewiercały Sępa na wylot. Svavir jednak wytrzymywał spojrzenie uzbrojonego w spory, choć jednoręczny buzdygan, trzymającego w drugiej ręce trójkątną tarczę barbarzyńcy…
Tuż zza niego wyrósł kolejny wojownik. Tego z kolei błyskawicznie poznał Sargon. Był to szermierz, który pojmał go po pojedynku stoczonym w pobliżu Shiel.
Sylwetkę ostatniego przesłaniała najzwyklejsza, tania skórzana zbroja. W prawej dłoni trzymał elfi rapier, między palcami lewej wesoło przeskakiwał lewak. Anielska, idealnie skrojona twarz miała wyraz całkowitej apatii. Tylko świecące, kobaltowe oczy wpatrywały się we wszystkich przeciwników po kolei. Sargon zauważył, że gdy spojrzenie barbarzyńcy trafiło na niego, wąskie wargi wykrzywiły się w paskudnym uśmiechu.
- Dobrze cię znów widzieć… - powiedział, patrząc wciąż na Sargona. Dopiero po króciutkiej chwili jego spojrzenie znów zaczęło omiatać resztę. Na koniec zatrzymało się, a jakże, na Sępie.
- Heh. – Powtórzył Svavir.
Kilkoro bandytów wynurzyło się zza drzew, wzgórków. Utworzyli bardzo szerokie koło, jakby arenę otaczającą dwie drużyny.
- Nie przedstawisz nas? – Znów odezwał się łucznik, swym chrapliwym warkotem przyprawiając towarzyszy Svavira o dreszcze.
Szampierz analizował. Niemal słyszeli obracające się mechanizmy w głowie Sępa.
- Towarzysze – zwrócił się do runicznych wysłanników Świtu – poznajcie moich przyjaciół. Przyjaciele, poznajcie moich obecnych towarzyszy.
Głos Svavira był wyprany z emocji, ale wystarczyło na niego spojrzeć, by zrozumieć, jaką decyzję próbuje podjąć.
- Nie wiedziałem, że za towarzysza masz pociota, psiego syna Nora. – Odpowiedział Rheniv, spluwając demonstracyjnie po wypowiedzeniu słowa „pociot”.
- Zdajecie sobie sprawę, że nikt, kto widział ten obóz, nie przeżył, by móc o tym opowiedzieć? – Valino zignorował zwiadowcę, zwrócił się do wszystkich zebranych głosem tak pełnym dumy, że Sartarius winien schować się zawstydzony.
- Być może. – Odpowiedział palatyn. – Nie wątpię, że staliśmy się waszymi przeciwnikami. Jednak łączy nas wstawiennictwo i towarzystwo Svavira i…
- Kto powiedział, że jestem po waszej stronie..?
Sartarius zacisnął dłonie.
- Zdradzasz nas, szampierzu Svavirze?
- Jakkolwiek nie postąpię, zdradzę kogoś. Sami zdecydujcie, czy jeszcze mi ufacie. Ja jednak udziału w tej walce nie wezmę.
Gdy słowo „walka”, nieunikniona, choć odsuwana w nieskończoność ostateczność, rozbrzmiało wśród traw i wody zachodnich rubieży Shiel, wszystko jakby się zbudziło.
Rheniv założył strzałę na cięciwę i wymierzył w Tallosa. Nie napinał łuku. Czekał.
- A może przeciągniesz swoich towarzyszy na naszą stronę? – Zaproponował Valino. - Kamraci Sępa, czy chcecie dołączyć do naszych szeregów?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Pią 18:06, 10 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sługa Run
Odbębniacz postów
Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:14, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Alexander przez chwile patrzył jak Rohen i Darius odjeżdżają. Potem odwrócił się do Ildora.
-Choć- rzucił.- Jeśli chcemy tam być przed tymi elfami to musimy ruszać.
Podniósł swój miecz i przypiął go do pasa. Zebrał też trochę prowiantu zostawionego przez Rohena i Dariusa, który zapakował do wydobytego gdzieś z zakamarków ubrania worka. I ruszył szybkim krokiem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sługa Run dnia Pią 19:20, 10 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
jaro
Zbrojny w klawiaturę
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:48, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Dobrze bracie - Rzekł do Alexandra.
Popatrzał chwilę na zachód słońca i ruszył. Dolina była spokojna, wszędzie było pełno roślinności. Rozglądał się wokół, to raczej nie była spokojna okolica, mogły kręcić się tu bestie, bandyci, mogli nawet natknąć się na patrol mrocznych elfów. Dalej myślał co mogło znajdować się w tej jaskini... Jednak postanowił odgonić od siebie te myśli i zmówił krótką modlitwę do Aonira. Potem zaś do Tiary, i do Niethalfa, by otrzymać błogosławieństwo w całkiem prawdopodobnej bitwie. Spojrzał z ukosa na swego towarzysza, jego ciało zdobiło wiele blizn. Ciekawiła go ich historia, ale zapytanie uznawał za nietakt. Zaczynało się powoli ściemniać, ucieszyło go to, lubił walczyć w nocy, nie wiedział sam dlaczego.
Powoli zbliżali się rejonu w którym miała znajdować się jaskinia. Oboje zwolnili tempo marszu. Zaczął rozglądać się po okolicy, w tutejszych wzgórzach mogło być ich wiele, jednak jego widok przyciągnęła jedno z nich.
-Chodź bracie. - Powiedział po czym wskazał palcem na wzgórz.
-Myślę że to tam znajdziemy to, czego szukamy. - Dodał po chwili i ruszył w kierunku wzgórza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sługa Run
Odbębniacz postów
Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:03, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Skinąłem głową i ruszyłem za nim. Dobyłem też cicho miecza rozglądając się uważnie w wokoło. Lata doświadczenia nauczyło mnie że nie zachowywanie ostrożności na terenach gdzie mógł przebywać wróg było najprostszą drogą do grobu. Już raz o tym zapomniał i drogo za to zapłacił. Nie zamierzał znowu popełnić podobnego błędu. Nagle usłyszałem trzask gałęzi za sobą i błyskawicznie się obróciłem. Nic jednak nie zobaczyłem. Przyspieszyłem kroku z zrównałem się z Ildorem.
-Ktoś chyba jest w pobliżu -szepnąłem mu do ucha.-Mogło to być zwierze, ale na wszelki wypadek wyjmij miecz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fenris
Zbrojny w klawiaturę
Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: się wziąłeś?
|
Wysłany: Pią 22:04, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Sytuacja na domiar złego była zła. I ogólnie Fenris czuł się źle. Każdy kto wcześniej znał dogłębnie łotra za pewne spodziewał sie go teraz trzesacego portami, ale nie tym razem. Misterny, złowrogi plan objawił się w pracujących na najwyższych obrotach zwojach mózgowych łotra.
Powolnym ruchem zdjąłem swoja maskę, a w świetle pochodni moja twarz stała się bardzo przerażająca. Maska upadła wydając stłumiony przez trawę dźwięk. Czy poznali mnie? Raczej wątpie, dobrze. Sięgnąłem powoli do kieszeni, a moja ręka trafiła na zimną buteleczkę lekko owiniętą w jakieś szmaty aby sie nie stłukła. Tak to było moje antidotum, ale Ci głupcy nie wiedzieli co to.
- Dziękuje Ci Gursamie za ten dar, teraz wiem, że moge zrobić coś pożytecznego. - szepnąłem wymyślając imię jakiegoś krasnoluda. Wyciągnąłem przed siebie butelkę celując ręką wprost w sam środek bandyckiej hołoty.
- Jeśli butelka spadnie na ziemie... Cóż demony będą zazdrościć takiego wybuchu. A więc co wolicie? Puścić wolno tych tutaj niewinnych zakonników? Czy może poddać się wszechmocnym płomieniom? Aileen, Tallos wybaczcie mi! - Fenris odchylił głowę w stronę nieba a jeden palec puścił obręcz fiolki dając podświadomie do zrozumienia, że nie żartuje - YAHAHAHAHAHAHA! - zaśmiał się złowieszczo, następnie powrócił do normalnej pozycji i puścił oczko do bossa bandytów jednocześnie odginając następny palec.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Fenris dnia Sob 9:04, 11 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|