Forum SpellForce
Forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zagrożenie świtu - rozdział I
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum SpellForce Strona Główna -> Gawędy Ariego
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mayor
Łupieżca tematów


Dołączył: 31 Maj 2007
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:27, 27 Gru 2009    Temat postu:

Obudziłem się dręczony koszmarem. Coś było nie tak, rozglądając się, zauważyłem siedzącego na drzewie... człowieka? W ciemności trochę ciężko rozróżnić, ale to chyba człowiek. Wygląda jak barbarzyńca, jego jedynym ubiorem są skórzane buty i przepaska przez biodra. Dzierży łuk, a przy pasie w świetle księżyca pobłyskiwał krótki miecz. Przez sekundę rozglądałem się i nie mogłem zauważyć Sępa. Nic nie rozumiałem z tej sytuacji, Anavey spała jak gdyby nigdy nic, Tallos chrapał. Spojrzałem jeszcze taz na tego człowieka. Spróbowałem się go zapytać:
- Gdzie mój towarzysz, kim jesteś, dlaczego tu tak siedzisz, patrzysz sie, widziałeś gdzie poszedł?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Pon 16:32, 28 Gru 2009    Temat postu:

Gdy oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności, Gregor widział człowieka (na pewno był to człowiek) coraz wyraźniej. Miał jakieś 30, może 35 lat, był raczej szczupły, miał harmonijną sylwetkę, jak ktoś, kto trenował empyriańskie sztuki walki. Lub od dawna żył w dziczy, co zmieniało jego dietę i zwiększało ilość wysiłku fizycznego. Kilkudniowy zarost, zmęczone, acz inteligentne spojrzenie, zwichrzone, kruczoczarne włosy i żałosna namiastka stroju sugerowały raczej drugą opcję. Człowiek patrzył w oczy Gregorowi, a po chwili odezwał się chrapliwym szeptem.
- Pilnuję was. Wiem, gdzie poszedł twój towarzysz. Jestem zwiadowcą, dość kiepskim, skoro mnie dojrzałeś…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sorvina
Jeden z Trzynastu


Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 815
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:23, 28 Gru 2009    Temat postu:

Śniłam o nocy i o blasku księżyca, o nocnych zwierzętach i duchach wędrujących po nieboskłonie, gdy nagle coś mnie wybiło ze snu. Powoli wracając do rzeczywistości, pierwsze bodźce dotarły do moich uszu. Nasłuchiwałam odgłosów, które pochodziły z lasu, ale na pewno nie tworzyły go drzewa. Zwierzę? Dziwne, aby te hałasowały w środku nocy. Wytężyłam jeszcze bardziej słuch i usłyszałam oddechy, podobne do humanoidalnych istot. Uchyliłam powieki, aby tylko zerknąć przez szparkę. Zerknęłam na Mayora, Tallosa i… no właśnie, brakowało Sępa, a dźwięki wydawane przez istotę, dobiegały o dziwo, z góry. Zauważyłam, że Mayor spał bardzo niespokojnie. Wiercił się i dyszał, po czym się obudził. Zaczął się rozglądać i zauważył, że brakuje Sępa. W momencie otrzeźwiał i zaczął bardziej błądzić wzrokiem po polanie i lesie, gdy jego oczy zawiesiły się gdzieś na gałęzi drzewa. Nie otwierając zbytnio oczu, brałam senne, głębokie oddechy i przysłuchiwałam się rozmowie Mayora i istoty.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mayor
Łupieżca tematów


Dołączył: 31 Maj 2007
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:05, 28 Gru 2009    Temat postu:

- Pilnujesz nas? Dlaczego? Kto Cie przysłał, kim jesteś, co tu się do cholery dzieje. - Mówiłem coraz głośniej, ale nie chciałem krzyczeć, zważywszy na to, że Anavey i Tallos spali.
- Dokąd Sęp poszedł? - to pytanie zakcentowałem najbardziej.
Byłem spocony, patrzyłem się w oczy przybysza, nie wiedząc czego się po nim spodziewać. Adrenalina zaczęła działać. Rosnąca frustracja doprowadziła do stanu, w którym nie wiedziałem co mam robić.
Byłem wściekły na Sępa. Co on sobie myśli. Kazał nam spać, a sam gdzieś poszedł, nic nie powiedział, dzikie zwierzęta mogły nas napaść, jakiś nieznany zwiadowca się tu kręci, niewiadomo kto. Miałem ochotę rozładować targające mną emocje i napięcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Pon 19:14, 28 Gru 2009    Temat postu:

Na "zwiadowcy" pytania Gregora nie zrobiły wrażenia. Cały czas kucał na grubej gałęzi, z łukiem w dłoni. Druga ręka szukała czegoś ukrytego za paskiem i przepaską.
- Pilnuję was, bo inaczej bylibyście już martwi, z powodu zaatakowania przez dzikie zwierzęta czy banitów. Czy "Sęp" to przydomek twojego towarzysza? Tego, który odszedł? Nie denerwuj się, bo zbudzisz swych towarzyszy...
Zwiadowca zerknął na Anavey, później na Tallosa.
- ... A przecież nie chcesz ich rozgniewać?
Gdzieś w lesie odezwało się świergotanie ptaka, na co człowiek siedzący na drzewie odwrócił się. Zrobił to z taką szybkością i refleksem, że Gregor zaczął wątpić, iż ma do czynienia ze zwykłym "dzieckiem dziczy".


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Pon 19:15, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sorvina
Jeden z Trzynastu


Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 815
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:47, 28 Gru 2009    Temat postu:

"Zwiadowca? Czyj zwiadowca? I dlaczego nas pilnuje? Nie, to musi być jakiś podstęp... chociaż mógł nas już zaatakować, już dawno..."

Nie podobała mi się ta sytuacja, według mnie niewiele elementów miało ze sobą cokolwiek wspólnego.

"Człowiek, który nas śledzi, twierdząc, że gdyby nie on, dawno byśmy zginęli, pojawia się ni stąd, ni zowąd i śmieje nam się wręcz w twarz! Co za bezczelność! Za młodu radziłam sobie nie w takich warunkach, a on śmie przypuszczać, że dam się zaskoczyć jak młody pisklak?"

W głowie wybuchnęła wrzawa, myśli sprzeczały się, a wręcz biły z tym absurdem. Cała ta historyjka o dzikich zwierzętach, które rzekomo miały być na tyle agresywne, aby nas pozabijać, wydawała mi się zwykłą wymówką. Tylko nadal nie potrafiłam rozwikłać sprawy kim jest i najważniejsze - czego od nas chce.
Mimo iż czułam jak zakończenia nerwowe nieprzyjemnie drgają od frustracji, trzymałam je na wodzy i słuchałam dalej co "Nasz Wielki Wybawca i Strażnik" ma jeszcze do powiedzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Wto 17:31, 29 Gru 2009    Temat postu:

- Człowiek, którego z nieznanych mi przyczyn nazywasz „Sępem”, jest bezpieczny. Jeśli to wysoki człowiek z wielkim toporem i praktycznie bez ubrania, to widziałem go nie tak dawno.
Gregor uświadomił sobie, że irytuje go stoicki spokój zwiadowcy. Jego głos był przeznaczony raczej do miotania okrzyków bojowych, niż spokojnego szeptu banity, a mocna chrypka zdawała się być przymocowana do jego gardła na stałe.
- Cóż mam zrobić, by udowodnić swe dobre intencje? Zadbałem o „Sępa” i zastąpiłem go na warcie. Mam odrzucić swój łuk i zejść na ziemię, byś mógł mnie zaszlachtować niczym głodny basior niewinną owieczkę?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Wto 17:32, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mayor
Łupieżca tematów


Dołączył: 31 Maj 2007
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:51, 29 Gru 2009    Temat postu:

- Zacznijmy może od tego, że nie atakuję pierwszy, chyba że to pieprzony umarlak, tak więc proszę się nie krępować i zejść, boli mnie już szyja od patrzenia w górę.
Tak w ogóle, przydałoby się Panie zwiadowco, poznać parę szczegółów na Pański temat, jako że jest Pan całkowicie obcy, więc lepiej byłoby się zapoznać, skoro i tak już się widzimy... tego... prawda. - odwaga zaczęła mnie nagle opuszczać.
-To jak? - zapytałem
Byłem niezmiernie ciekawy, co też przybysz ma do powiedzenia, mówiłem mu per Pan, bo tak mi nakazywała grzeczność. Mimo, iż nie chciałem wcale nowych gości, chciałem wiedzieć kim jest i dokąd poszedł Sęp.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mayor dnia Wto 17:52, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Wto 18:20, 29 Gru 2009    Temat postu:

Nieznajomy analizował słowa Gregora, a po sekundzie czy dwóch zeskoczył lekko i bezgłośnie na ziemię. Odsunął się jednak o krok i kurczowo ściskał swój łuk.
- Jestem zwiadowcą - powtórzył po raz wtóry. - Nie powinieneś mnie widzieć, o poznawaniu szczegółów nie wspomniawszy. Ale... - ze zdenerwowaniem rozejrzał się wokół. - ...niech ci będzie. Pochodzę z rodu... całkiem bliskiego Utrańczykom. Jestem zwiadowcą, co już wiesz, ale nie wiesz, że należę do najważniejszej kasty Hu... mojego narodu.
Przybysz znów cofnął się o krok i lekko ugiął nogi, jakby szykując się do skoku. Dobrze rozwinięte mięśnie napięły się i ukazały pod skórą.
- Chyba chciałbyś wiedzieć coś więcej o S...ępie, hę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mayor
Łupieżca tematów


Dołączył: 31 Maj 2007
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:28, 29 Gru 2009    Temat postu:

-Tak, chciałbym wiedzieć coś więcej o Sępie, a tak właściwie tyle ile się da. Chociaż sam nie wiem ile o nim wiesz. Chcę też wiedzieć dokąd on się udał...
Ciekawi mnie także, od jak dawna nas śledzisz... a przede wszystkim, dlaczego jesteś taki spięty, jakby coś nas miało zaatakować. Patrzysz nerwowo dookoła, masz napięte mięśnie, czy coś sie stało?
Naprawdę, dziwiło mnie dlaczego ten "nasz" zwiadowca był taki spięty, i rozglądał się jakby czując w powietrzu niebezpieczeństwo, nagle przeszła mnie myśl, że jednak coś może na nas się czaić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mayor dnia Wto 18:30, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sorvina
Jeden z Trzynastu


Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 815
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:30, 02 Sty 2010    Temat postu:

Słuchałam całej rozmowy w lekkim napięciu. Mówiąc o sobie coś kręcił, jąkał się i przycinał w pół słowa. Na kilometr można było wyczuć krętactwo i nie mówienie całkowitej prawdy. Postanowiłam interweniować, nie miałam zamiaru, aby ten człowiek mydlił nam oczy. Albo powie nam co tu robi, albo może wracać tam skąd przyszedł.
Szybkim, ale cichym ruchem zerwałam się na nogi i jednym susem wylądowałam przy zwiadowcy.

- Zarżnęłabym cię w biały dzień - powiedziałam spokojnym i stanowczym głosem.

- Nie podoba mi się twoja wizyta. Chcę wiedzieć kim jesteś i po co nas śledzisz - świdrowałam wzrokiem mężczyznę, oczekując pełnej i satysfakcjonującej odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Sob 14:16, 02 Sty 2010    Temat postu:

Zwiadowca wytrzymał spojrzenie Anavey, więcej, również patrzył jej prosto w oczy.
- Domyślam się, że byś to zrobiła, pani. Na imię mi Rheniv - wyciągnął rękę w geście przywitania. - Nie śledziłem was, tylko pilnowałem. Na prośbę Svavira, który musiał... iść.
Odwrócił głowę i skierował wzrok na Gregora.
- Niczego wam nie mówił?

*****
Kilka dni drogi dalej, gdzieś na mroźnych ziemiach Fiary...

Pan Umarłych pociągnął kolejny łyk boskiego nektaru koloru amarantu. Ciepło miło rozeszło się po ciele w ten mroźny wieczór.
- Twoje wino zawsze powalało smakiem, Uru. Zdradź swój sekret wyrobu.
Uru ocknął się z zamyślenia. Przed oczami stanął mu obraz wykrzywionej facjaty żołnierza, który zaciągnął się fermentującym składnikiem wina. Nie powiem nic o krwi demona, pomyślał Uru dyplomatycznie.
- Tajne składniki i takie tam – machnął ręką. Czerwone szaty zaszeleszczały, gdy odwrócił się od wielkiego okna ich „zimowej bazy wypadowej”. Zaczął rozcierać zmarznięte dłonie. - Zimno tu. Dlaczego nie możemy napalić w piecu?
- Dopóki nie zbierzemy się wszyscy, nie możemy. Tradycja – przypomniał mag odziany w srebrnoszare szaty. Były naprawdę eleganckie, wykrojone na miarę przez najlepszych szewców, którzy poświęcili swemu rzemiosłu całe życie. Te pośmiertne też. Rezultatem była jedwabna szata, praktycznie niczym nieozdobiona poza kilkoma spinkami tu i tam i paroma złotymi ażurami u dołu. Z jego twarzy emanował stoicki spokój, całe jego ciało zdawało się być wyrzeźbione w marmurze.
- Zanim Rosiu i Dareczek przyjadą, zdążę tu zamarznąć. To nie moje klimaty. Dlaczego nie mogliśmy wybrać sobie cieplejszej okolicy na spotkania? Na przykład Mulandiru?
- Trzeba było się cieplej ubrać, Uru. – Kpiący głos doszedł z wnętrza ogromnego lustra wiszącego naprzeciw okna, tuż obok monumentalnych dębowych drzwi. Nawet krasnoludzkie tarany nie potrafiłyby ich wyważyć. W środku był jeszcze wielki, również dębowy stół jadalny z trzynastoma krzesłami (choć jedno zarosło się już kurzem od nieużywania), kominek na lewo od wejścia i biurko tuż obok okna, z którego wychodził piękny widok na zimowy krajobraz. Białe szczyty gór, wyglądające jak zęby olbrzymiej, zamarzniętej przed wiekami bestii. Na horyzoncie, w niewielkiej kotlince, tliły się światełka świetlikowych lamp Tirganach. Krajobraz byłby natchnieniem dla wszystkich artystów, gdyby tylko jakiegoś tu wpuszczono.
Mag nazywany Uru i ten w srebrnoszarych szatach porozumieli się wzrokiem. Ich usta bezgłośnie poruszyły się.
- Sylverand. - Pan Umarłych odłożył swój misternie zdobiony złoty kielich na stół. Zbliżył się do lustra. – Miałeś przyjechać – położył znaczny nacisk na to słowo. - O ile się nie mylę, oczywiście…
- Nie mylisz się, Ash – sylwetka Władcy Luster powiększyła się. To Sylverand zbliżył się do swojego lustra. Wyszczerzył kły w uśmiechu tak przyjaznym, że można go nazwać dziecięcym – Ale zrozum, podróże są nużące…
- Gadanie do lustra też jest nużące – warknął Uram, ale na jego twarzy nie gościła złość. Podszedł do stołu, odkorkował butelkę i nalał sobie wina. Pociągnął dwa solidne łyki, zanim kontynuował. – Co z Murzynkiem? Przyjedzie?
Sylverand przybrał odpowiednio złowieszczy wyraz twarzy.
- Przyjedzie. Ma dla was druzgocące informacje, którymi podzielił się tylko ze mną…
Pan Umarłych westchnął znacząco.
- Do rzeczy. – Polecił. Coś jednak się w nim poruszyło i nerwowo podjął ze stołu kielich. Wino znów rozeszło się po ciele, dając zbawienne, uspokajające ciepełko.
- Daj spokój. Ktoś na tyle mądry jak Raith przekazywałby ważne informacje Sylvowi, hę? – Uram miał już dość gościa. Miał ochotę wziąć z mosiężnego wieszaka płaszcz podróżny i zasłonić nim lustro.
- Chodzi o Agonię – Idiotyczna mina Władcy Luster nie opuściła go ani na moment. Uram i Hokan znów porozumieli się wzrokiem. A jednak przekazał. Uram ponaglił przyjaciela ręką. Sylverand wziął głęboki wdech i wyrzucił wszystko jednym tchem. – Wasi ulubieńcy załatwili go do reszty. Zostały rozklekotane kości i parę kilogramów mięsa.
- Faktycznie, dawno nie odbierałem od niego przekazu… - Hokan wyciągnął szary, pobłyskujący kamień. Widniał na nim wyryty jakiś znak, nieco już starty przez palec czasu. Runa była ciepła, co oznaczało, że osoba w niej uwięziona nie żyje. Chociaż z drugiej strony Agonia był nieżywy od dawna, co utrudniało domyślenie się, w którym świecie aktualnie się znajduje.
Tętent końskich kopyt dochodzący z dołu przerwał mu rozmyślania.
- To Rosiu i jego przydupasek, Dareczek. – Stojący przy oknie Uram potwierdził jego przypuszczenia. – A właśnie, gdzie masz Ismaila?
Hokan zaklął siarczyście.
- Walczy z twoimi sługami. – Mruknął, zerkając dyskretnie na odbicie Sylveranda. Naprawdę idiotycznie wyglądał, odwrócony w lustrzanym odbiciu. Chociaż… i bez tego nieprzyjemnego dla oka efektu wyglądał idiotycznie.
- Myślę, że na jakiś czas musimy zaprzestać wojen – Uram westchnął, słysząc własne słowa. – To świetna zabawa, takie ciągłe kłótnie i wojny, ale zaczyna mi brakować ludzi. Demonów na ciebie nie naślę, nie chcę przypadkiem wygrać tej wojny – wyszczerzył kły w szyderczym uśmiechu.
Rozległ się odgłos stukania jeździeckich butów o posadzkę. Po chwili dołączył do niego drugi, identyczny. Mgnienie oka później wrota rozwarły się i do środka wkroczył Rohen. Jego bielsza od śniegu szata lśniła, odbijała światło kilku ustawionych na stole świeczek. Poły przyciętego płaszcza furkotały, przypominając parę skrzydeł.
Za Rohenem wszedł Darius Kartograf w czeladniczej szacie. Niewielu zwróciło na niego uwagę. Wszystkich olśnił mag w lśniących szatach. Po przywitaniach Rohen rozejrzał się po komnacie.
- Gdzie Murzyn? – Spytał z przekąsem.
Raith Czarny wszedł po ciszy trwającej nie dłużej niż dwa oddechy. Odziany był w czarne niczym noc skórzane ubrania. Tak jak Rohen i Darius, miał na sobie wysokie jeździeckie buty.
- Jechałem za tobą połowę drogi, nawołując. Umyj uszy.
Rohen chyba go zignorował.
- Wybaczcie spóźnienie. Pracowałem nad…
Uram podszedł do niego. Wskazujący palec położył na ustach.
- Wiemy, nad czym pracowałeś – popatrzył na pozostałych magów, którzy pokiwali potakująco głowami. – Nie mów o tym, bo ściany mają uszy… I lustra.
Odruchowo spojrzenie wszystkich skierowało się na taflę lustra, w której nie majaczyła już sylwetka Sylveranda, tylko ich własne.
- Napij się wina – polecił Hokan. – Produkcji Urama. Do teraz głowię się, czego on dodaje…
- Myślę, że jesteście też głodni – Uram Czerwony skinął głową na trójkę przybyłych. – Posilcie się, a zaraz porozmawiamy o Agonii.
- Był ostatnio w Szarogórzu – Rohen nie krył oburzenia, kiedy siadał do stołu. – Starzeje się. Został pokonany przez wieśniaka i barbarzyńcę… Czy jest sens przywoływać go ponownie?
- Jest – mruknął Raith, nakładając sobie faszerowanego kurczaka autorstwa Hokana. A przynajmniej miał nadzieję, że to kurczak. – Będzie naszym decydującym argumentem. No i przyda nam się podczas TEGO
Od strony drzwi coś zaszemrało. Uram wziął pustą butelkę po winie i cisnął nią w lustro. Fontanna szklanych okruchów wylądowała na podłodze niczym konfetti rzucone w nieodpowiednim momencie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Sob 14:20, 02 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sorvina
Jeden z Trzynastu


Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 815
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:46, 02 Sty 2010    Temat postu:

Patrzyliśmy na siebie groźnie przez kilka chwil, po czym zwiadowca się przedstawił. Na imię mu było Rheniv. Co prawda nic mi to nie mówiło, ale przynajmniej coś wiemy, o ile to prawdziwe imię. Podał mi rękę chcąc się przywitać, po czym stwierdził, że nas jedynie pilnował. Spojrzałam na wyciągniętą rękę, po czym niechętnie mu ją podałam. Gest ten skróciłam do maksimum, nie chciałam się zbytnio bratać z tym człowiekiem.

"Taa... Pilnował nas... Musiał to robić w ukryciu? Do tego mówił, że jest zwiadowcą, więc tak czy siak nas obserwował, więc jak dla mnie to zwykłe śledzenie. No i co ten Svavir sobie wyobraża? Czyli ten jednak rycerzyk wiedział o tym "pożal się boże Strażniku"? Z kim ja się zadałam. Byle nic nie powiedzieć, byle jak najwięcej zataić. Jeśli tak dalej będzie wyglądała ta "wycieczkowa kompania", to ja mam to gdzieś. Nie mam zamiaru zadawać się z istotami, które udają dobre stosunki, a tak naprawdę pilnują tego, jak najwięcej dla siebie ugrać."

- Moment - odezwałam się - chcesz powiedzieć, że Sęp tu ciebie przysłał? Jesteś tu z jego powodu?

Czułam jak rośnie we mnie wielka kula złej energii, która zdawała się lada chwila wybuchnąć. Tłamsiłam ją w sobie wszelkimi siłami, żeby nie dopuścić do katastrofy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mayor
Łupieżca tematów


Dołączył: 31 Maj 2007
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:54, 02 Sty 2010    Temat postu:

Czy niczego nam nie mówił..., ten człowiek ma inteligentne spojrzenie, ale chyba jest niespełna rozumu, przecież gdyby coś mówił, nie pytałbym go o nic... na Aonira to wszystko jest tak głupie, że aż zdaje się nieprawdziwe.
- Wyobraź sobie Rhenivie, że nic nam nie mówił, ba, ukrył widocznie więcej niż się spodziewałem po nim. Co on sobie do cholery myślał, że ma do czynienia z idiotami? Tak to do cholery jest, zbratać sie z kimś i potem zostać na lodzie.
Jak to wszystko ma tak wyglądać, to chrzanię tę misję i wracam do domu, to nie ma sensu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Nie 12:56, 03 Sty 2010    Temat postu:

Człowiek który przedstawił się jako Rheniv schował twarz w dłoni. Westchnął ciężko, jak ktoś, kto podejmuje ciężką decyzję i wie o konsekwencjach, jakie mogą go spotkać.
- Skoro sam Svavir wam nic nie powiedział, nie chcąc narażać się na gniew pana, również niczego wam nie powiem. Torturujcie, przesłuchujcie, cokolwiek, ale nie powiem wam nic.
W głębi lasu, ale bliżej niż ostatnio zachrzęściły gałęzie, a sekundę później rozległ się śpiew ptaka, nieco zbyt niski, jakby skowronek miał chrypkę. Rheniv spojrzał badawczo na dwójkę przesłuchujących go osób.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum SpellForce Strona Główna -> Gawędy Ariego Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 14, 15, 16  Następny
Strona 2 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin