|
SpellForce Forum
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ari
Arinistrator
Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Piekła, a skąd?
|
Wysłany: Nie 15:15, 13 Gru 2009 Temat postu: Czarna stal - rozdział I |
|
|
Rozdział pierwszy: Burza ognia
Gracze biorący udział: Drakon Arach (Ugruk Krwawy), Vinrael (Drish), Hyouton(Zarakhi Tal Ach), Doyle(Rhinan Stalowa Pięść †)
BN-i w drużynie: Ismail, Diavi (†), Eritlina
_______________________________________________________________________
Noc minęła jak batem strzelił. Ani się obejrzeli, a byli już u Hokana i jego nowego, czarnego sługi. Ashir pieszczotliwie nazwał je Ostrzem, choć składało się z ostrzy wielu. Pan Umarłych przerwał wykonywany eksperyment (na rytualnym stole stało mnóstwo przeróżnych naczyń i spory okruch księżycowego srebra.
- Na froncie wschodnim dzieją się nieciekawe rzeczy – oznajmił. – W dowód mojego uznania pozwolę wam dowodzić niewielkimi oddziałami Ostrzy, które utworzyłem. Każdy z was dostanie dwa takie – niedbale machnął ręką na humanoida – stworzenia. Wykorzystajcie je dobrze, strach wroga będzie najważniejszym czynnikiem. Wiedzcie, że na wschodni front nie posyłam byle kogo. Tylko zasłużeni mają prawo walczyć przeciw Czerwonemu Legionowi. Celem wyprawy będzie Boski Mur. To ważny ośrodek surowców – łatwo było się domyślić, że Hokanowi chodziło o północne źródła księżycowego srebra. –A Legiony Uraama ostatnio rozpanoszyły się po okolicy. Do pomocy dostaniecie trzy dziesiątki szkieletów. Dwa oddziały to tarczownicy, będą osłaniać was przed morderczymi kuszami Legionu. Będą dowodzone przez znanego wam Ismaila i Diavi’ego, mrocznego elfa. Trzeci dziesiątek to łucznicy, którymi przewodzić będzie siostra Diavi’ego, Eritlina. Trójka dowódców czeka na was w pobliżu Kurhanów*. Idźcie, nie marnujcie czasu. Legioniści są blisko.
***
- A, więc to ci ukradli srebro krasnoludom – mruknęła Eritlina, na tyle jednak głośno, by dochodzący dowódcy Ostrzy ją usłyszeli. – Diavi, mamy trolla w drużynie…
Jej brat zaklął siarczyście.
- Mam nadzieję, że nie będę musiał z wami długo współpracować – tymi słowami przywitał się z Rhinanem i Ugrukiem. Wobec pobratymców okazał większy szacunek. Skłonił się nawet. Elegancki, jedwabny płaszcz nakrył na chwilę jego bladą twarz pozbawioną włosów. Ukłon ukazał przewieszony przez plecy bojowy młot wojennika. Jego zbroja była wybornej jakości – nawet buty i rękawice zrobione stworzone były z metalowych płytek księżycowego srebra. Na napierśniku srebrzył się, wymalowany z płynnej arii, piktogram pająka. Symbol rodu Norcainów. Dokładnie taki sam pobłyskiwał na kusej szacie Eritliny. Sięgała nieco poniżej kolan, była mocno wcięta w talii, co podkreślone zostało szerokim pasem przewiązanym na wysokości pępka. Przez plecy przewieszony był łuk z kości jakiegoś zwierzęcia, a w niewielkiej pochewce spoczywał nóż. Z drugiej strony wisiała ceremonialna maska, podobna do tej, jaką nosił Zarakhi. Skóra Eritliny była jeszcze bledsza od cery jej brata, niemal biała. W przeciwieństwie do Diavi’ego zapuściła długie, kruczoczarne włosy sięgające aż do pasa. Miała w sobie coś pociągającego, jednak na pewno nie był to wygląd – była zbyt szczupła, jej twarz wydawała się zdradzać oznaki jakiejś choroby.
/* - W tym miejscu w SF znajduje się grób Hokana.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Wto 15:38, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Drakon Arach
Zaklinacz słów
Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:26, 13 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Idąc w eskorcie dwóch ostrzy czułem się dziwnie. Może dlatego, że mogę im rozkazywać jak chce im a one to wykonają?
Widząc dwa kolejne mroczne elfy od razu stwierdziłem, że będzie ubaw na całego. A szczególnie jak jeden z nich się ze mną przywitał.
Warknąłem na przywitanie.
- To kiedy ruszamy mordować? - pytam się lekko chwiany emocjami - Muszę kogoś zabić bo skonam. I przy okazji zobaczę do czego zdolne są te ostrza...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hyouton
Webmaster
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 17:10, 13 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Od rana byłem gotowy do nowej podróży. Wiedziałem, że Hokan każe nam znów gdzieś wyruszyć. Jednak byłem do tego dobrze nastawiony. Ostatnia droga przebyta przez nas nie była zła, a nawet podobało mi się. Tym bardziej czułem, że mój mistrz czuje do mnie coraz większe zaufanie. Byłem z siebie lekko dumny. Po czasie przyjrzałem się dowódcom oddziałów nieumarłych
- No proszę. Napuszony Imsail, nasz pupilek. No i ta dwójka Norcainów. Czuję się jak u swoich. Diavi wygląda w tej zbroi nawet dobrze. Wygląda na prawego mrocznego elfa. A jego siostra... - Myślałem sobie, przyglądając się nowym dowódcom - o, ona, ona. Jaka ona ładna. Ma prześliczne ciemne włosy. Ach Nor stworzył prawdziwą piękność - rozmarzałem o mrocznej elfce, dając się innym w niepoznaki, stojąc nieruchomo. Chciałem się przywitać, ale będąc zauroczony przez elfią piękność stałem i nie odezwałem się słowem. Wkrótce miałem ochotę jej się przyjrzeć bliżej i śmiało skierowałem głowę w jej stronę. Przez 5 minut wpatrywałem się w tą piękność nieruchomo. Jednak po chwili poczuła moje spojrzenie, więc przestałem. Kusiło mnie by na nią spojrzeć, ale trzymałem fason i się powstrzymywałem jak na prawdziwego Norcaina przystało.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hyouton dnia Nie 17:43, 13 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vinrael
Mocarz klawiszy
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 479
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:53, 13 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Przyszedłem na wzgórze ostatni. Za mną szły wytwory Hokana - Ostrza. Odkąd dostałem je pod swoje dowództwo, bardzo mi się spodobały. Nie to, że jeszcze nikomu nie wydawałem rozkazów. Po prostu sam ich wygląd intrygował, a możliwość kierowania nimi, jak zwykłym wojskiem dodawała pikanterii. W ręku trzymałem dwa kamienie. Podrzucając do góry raz jeden, raz drugi, w końcu dostrzegłem dwie nowe osobistości i jedną starą. Dwójka z nich była mrocznymi elfami. Nie wyróżniali się niczym szczególnym, przynajmniej ja nic specjalnego nie zauważyłem. Stojący obok nich Ismail zachowywał się wręcz dziwacznie, ale nic do niego nie miałem. Nie witając się i bez żadnych "wywijasów" w postaci ukłonów podszedłem do reszty. Po chwili przestałem podrzucać kamyczki. Wyrzuciłem jeden daleko za siebie, a drugi w prawą stronę. Ostrza, które miałem pod swoją kontrolą, rozbiegły się w poszukiwaniu domniemanych ofiar. Stojąc w miejscu oczekiwałem na ich powrót. Nie znajdując nic, Ostrza wróciły do mnie. Stanęły za plecami, jak poprzednio i zaczęły potrząsać głową i kręcić ogonem. Postanowiłem przyjrzeć się jeszcze raz mrocznym elfom. Od przedstawicielki płci przeciwnej szybko odwróciłem wzrok...
- Ot zwyczajna mroczna elfka i tyle - Pomyślałem. Elf przykuł moją uwagę ciut bardziej. Wyglądał na dobrze wyszkolonego. Po jego spojrzeniu stwierdziłem, że zakuł się w dumę. Na Ismaila nie traciłem czasu. Czekałem, aż ktoś powie cokolwiek...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hyouton
Webmaster
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 19:54, 13 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Zrobiła się głupia cisza. Wszyscy wpatrywali w siebie bez słowa. Każde z ostrzy znajdowały się przy swoich panach, a oddziały nieumarłych szkieletów stały nieopodal.
Aż dziwnie mnie było się odezwać, gdy po chwili poczułem na sobie spojrzenie pięknej Eritliny. Było to dość długie spojrzenie, wyglądało tak jakby ona miała coś ochotę powiedzieć. Dałem jej pierwszeństwo, ale jej spojrzenie po chwili zeszło z mojej twarzy i zaczęła milczeć. Nie wiedziałem co o tym myśleć, więc to zignorowałem. Po chwili przypomniałem sobie, po co wszyscy się tu zgromadzili. W końcu mamy ruszać na boski mur. Rozejrzałem się na oddziały szkieletów i zrozumiałem, że z taką ilości wojsk, oraz jednostkami ostrzy - jak je nazwał mój mistrz.
- Nie jesteśmy w głupiej sytuacji. Przy okazji uda mi się wypróbować nowe czary a co najlepsze będę mógł zabijać. Wreszcie zaspokoję swoją ochotę... - Pomyślałem sobie i rzekłem do innych:
- Chyba powinniśmy już udać się na boski mur. Wszystkie oddziały gotowe? - Zapytałem nowopoznane istoty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ari
Arinistrator
Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Piekła, a skąd?
|
Wysłany: Pon 16:52, 14 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
- Idziemy - zarządziła Eritlina, chcąc nie chcąc wywołując u reszty wrażenie "rozpieszczonej księżniczki". Gdy odwróciła głowę, jej krucze włosy jeszcze przez chwilę próbowały ustalić, w którą stronę mają się zwrócić. Pułk kościanych strzelców bez ładu i składu udał się za nią. Diavi i Ismail bez słowa udali się za nią. Tarczownicy wyszli przed łuczników. W ten sposób uformował się prymitywny szyk. Już trolle były bardziej zorganizowane...
Mechanizmy Ostrzy chrobotały przy każdym ich niezgrabnym kroku. Jeszcze wiele zostało do poprawienia. Mimo wszystko, odpowiednio wykorzystane mogą przechylić szalę zwycięstwa.
***
To tu - oznajmił Diavi, gdy minęli ostatni wąski przesmyk. Boski Mur w pełni zasługiwał na swoją nazwę. Góra była niemal pionowa, na szczyt, ledwie widoczny i zahaczający o chmury, prowadziła tylko jedna, jedyna droga.
- Po drodze znajdziemy kilka pozostałości osad. - Kontynuował mroczny elf, gdy już wszystkich oszołomiła wizja wdrapywania się na tego kolosa. - Prawdopodobnie legioniści będą tam próbowali założyć posterunki. Musimy im to uniemożliwić.
Dowódcy rozejrzeli się. Znajdowali się w paskudnym miejscu do obrony - idealnie nad nimi spokojnie ulokować mógł się oddział strzelców, trzebiąc szkielety niczym grad młode zboże.
- Musimy jak najprędzej przejść przez ten wąwóz - Eritlina wypowiedziała na głos myśli kołatające się w głowie każdego, kto miał czym myśleć.
Diavi uformował luźny szereg tarczowników wzdłuż ściany wąwozu, Ismail puścił swoich tarczowników przodem. Łucznicy Eritliny znaleźli się w środku formacji, którą od biedy nazwali klinem. Przemieszczali się truchtem, co szybko zmęczyło Diavi'ego i Drisha, opancerzonych od stóp do głów.
Szczęśliwie nic się nie stało. Kilkaset metrów dalej znaleźli łagodne wejście na tę ścianę. W oddali zaćmiła szara plama.
- Widzę czerwonych - zakomenderowała Eritlina. Jak ona mogła cokolwiek dojrzeć z takiej odległości? - Praktycznie sama piechota, jeden kawalerzysta... chyba dowódca... I pół tuzina psów bojowych.
Plama rosła z sekundy na sekundę.
- Rozstawiamy szyki - zdecydował Diavi. - Ismail, ustaw swoich żołnierzy z prawej flanki. Klinujemy. - Sam, gestykulując i pokrzykując, ustawił swoich nad przepaścią. - Ryzykowne miejsce... Wy - wskazał dowódców Ostrzy - wyjdźcie przed łuczników, ale pozostańcie za tarczami. Ty, trollu, zrób w ich szeregach porządny raban...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Drakon Arach
Zaklinacz słów
Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:00, 14 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Idąc z armią cały czas się nudziłem. Ostrza chrobotały, były według niego wolne. Poza tym nie lubiłem wydawać rozkazów. Może po prostu brak mi do tego talentu? Trolle i tak się do tego nie nadają...
Słysząc słowa elfki o pierwszych żołnierzach legionu podjąłem szybko decyzję.
- Ty - wskazałem palcem ostrze po mojej lewej strony - Do Drisha - pokazałem jego nowego pana - ty - wskazałem prawego - Do Zarakhiego - wskazałem drugiego nowego pana - Ja walczę sam - skierowałem słowa do towarzyszy. Nie potrzebne mi kule u nogi. Poza tym nie potrafię dowodzić. Jeśli możecie to starajcie się mnie pilnować. Pewnie będę ich głównym celem...
Stanąłem w wyznaczonym miejscu przed tarczownikami szkieletów. Patrząc zimnym wzrokiem na wrogów czekałem na walkę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vinrael
Mocarz klawiszy
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 479
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:23, 14 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Ja natomiast stałem w miejscu. Wbiłem wzrok w jeden punkt i zamyśliłem się. Nie zauważyłem nawet, że mam do dyspozycji trzecie Ostrze. Przybłęda" zaś, gdy podszedł do Ostrzy zaczął wydawać dziwne odgłosy. Nadal jednak, tkwiłem w bezruchu, coraz bardziej zatracając się w myślach i coraz bardziej zapominając o wszystkim wokół. Nie słyszałem, jak Diavi się drze.
Nie widziałem, jak Ismail udając sfrustrowanego, wymachuje dłońmi we wszystkich kierunkach. Wszystko przestało mnie interesować. Po prostu odpłynąłem...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vinrael dnia Pon 17:24, 14 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hyouton
Webmaster
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 20:02, 14 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Zauważyłem trzecie ostrze, które do mnie podeszło. Zrozumiałem ,że jeden z nas oddał mi to jedno cudo. Po chwili spojrzałem w stronę, z której przyszła żywa maszyna do zabijania. Okazało się, że otrzymałem istotę pod swoje skrzydła ze strony Ugruka. Najwidoczniej postanowił sam decydować tylko o sobie co wydało mi się oznaką tchórzostwa z jego strony. Mogło to również oznaczać jego zdezorjentowanie, ale moją ocenę na temat tej sprawy zachowałem dla siebie. Po chwili rzekłem do humanoidów
- Wasza dwójka ruszy do walki z przeciwnikiem. Ruszcie na froncie. Bądźcie 1 falą ofensywną, wyprzedźcie szkielety. Ty! Ty zostaniesz ze mną i będziesz mnie chronić - rzekłem do swoich najlepszych jednostek, z jakimi miałem do czynienia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Doyle
Łupieżca tematów
Dołączył: 02 Lip 2007
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nysa
|
Wysłany: Pon 20:53, 14 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Rhinan milczał. Wciąż odczuwał zmęczenie, mimo tego starannie to ukrywał. Nigdy nie przypuszczałem, że kontrola nad nieumarłymi to taka ciężka sprawa, jednak trzeba przyznać, że przywołałem ich całkiem sporo. O wiele więcej, niż planowałem. Ważne, że przynajmniej się stamtąd wydostałem. Wspomniał wczorajszy wieczór. Udało mu się w miarę tanio zdobyć nową tarczę z księżycowego srebra u miejscowego płatnerza. Trochę dziwny był fakt, że w ogóle ją posiadał, ale trzeba przyznać, że byłą cudowna. Widniał na niej wizerunek srebrnego orła, który wyglądał jakby miał za chwilę schwycić ofiarę na zielonym tle. Jedyne co było zastanawiające, to fakt, że z tarczą dostał dziwny kamień, z którego zdawały się wydobywać jakby ciche głosy. W nocy nawiedzał go dziwny sen, jakieś pole bitwy gdzie walczyli bogowie. Co do tego, że to byli bogowie nie miał żadnych wątpliwości. Pojawiały się także duchy poległych.Czyżby echo jakiejś dawnej wojny? - pomyślał. Uznał, ze zachowa istnienie kamienia w tajemnicy.Podniósł głowę i rozejrzał się. Okolica wyglądała dosyć monotonnie, nigdzie nie było widać żadnych śladów zasadzki, czy czegokolwiek innego, co pozwoliłoby trochę rozruszać górne partie mięśni.
-Tak więc, mamy jakiś konkretny plan bitwy, czy dopiero ułożymy go na miejscu? - zapytał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ari
Arinistrator
Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Piekła, a skąd?
|
Wysłany: Wto 15:57, 15 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
- Obawiam się, że naszym jedynym planem jest: przeżyć. - Diavi dobył wojenny młot. Szkielety i Ostrza ledwie trzymały się szeregów. Wyczuwały życie, którego tak bardzo nienawidziły.
Chmura dymu powoli przeradzała się w czerwoną plamę. Z każdą chwilą można było dojrzeć więcej szczegółów srebrnoczerwonych zbroi legionistów i ich szkarłatnej barwy sztandar opatrzony godłem Uraama Czerwonego, władcy demonów.
Eritlina krzyknęła coś do swoich podkomendnych. Szkielety z wyraźnym zapałem wyciągnęły z kołczanów (stanowiących ich jedyne odzienie) długie, czarno opierzone strzały. Bez organizacji założyły je na cięciwy. Eritlina uczyniła to samo. Gdy oddział zbliżył się na wystarczającą odległość, cięciwy zaśpiewały. Grad strzał zalał niespodziewających się niczego żołnierzy. Jedynie dwóch czy trzech z oddziału liczącego tuzin mężów posiadało tarcze, którymi zasłoniło pobliskich towarzyszy.
Oddział Ismaila wydarł się spod kontroli, gdy ten zaczął odprawiać przedziwny rytuał. Wydawałoby się, że rysuje sobie na piasku podróżnym kosturem, gdyby nie linie magii, które zostawiały wyraźne, błękitne ślady. Diavi ze swoim oddziałem pospieszył na pomoc dziesiątkowi Ismaila. Łącznie mieli dwukrotną przewagę liczebną, ale w przeciwieństwie do nieumarłych, legioniści wyposażeni byli w nabijane żelastwem skórzane zbroje. Przy odrobinie szczęścia mogli przeżyć nawet atak potężnej bojowej buławy.
Dowódca Czerwonego Legionu trzymał się rzut kamieniem od swojego oddziału, obserwując pole bitwy, lub - o zgrozo - planując szarżę na bezbronny oddział kościanych łuczników. Jedyna nadzieja w tym, że sam niewiele może wskórać...
Ostrza Zarakhiego, zgodnie z rozkazem, pobiegły na pomoc tarczownikom. Decydujący moment zbliżał się nieubłaganie, czas jakby zwolnił, dając ułamki sekund dowodzącym na przemyślenie taktyki...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vinrael
Mocarz klawiszy
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 479
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:31, 15 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
W tym czasie ja, wciąż w "transie", zatracałem się coraz bardziej. Moje ostrza zaczęły impulsywnie drgać, wyczuwając w pobliżu coś żyjącego. Po krótkiej chwili jednak, udało mi się "ocknąć" i powrócić do rzeczywistości. Szybko rozeznałem się w sytuacji. Oceniłem liczbę wroga, jego położenie i ruchy, jakie może wykonać. Instynktownie spojrzałem na drogę, którą się tu dostaliśmy. Nic nie dostrzegłem. Po chwili zauważyłem, że z jakiejś przyczyny dostałem pod swoją kontrolę kolejne ostrze. Zostając sam na sam z Ismailem, wyprawiającym jakieś cuda, postanowiłem się trochę ruszyć...
- Uh... Dobrze, że "to" się już skończyło - Powiedziałem sam do siebie, zaciskając pięść - No! Cały, zdrowy i jak najbardziej sprawny! - Pomyślałem, gdy tylko stwierdziłem, że kontroluję całe ciało...
Powoli, z mozołem ruszyłem przed siebie, spoglądając do tyłu na Ostrza. Ci drudzy, ruszyli po chwili za mną i nie odstępowały mnie na krok. Wyszedłem przed oddział Eritliny, a potem dalej, chcąc dogonić biegnące w nieładzie szkielety. Wbrew pozorom wcale mi się nie śpieszyło. Szedłem krokiem spokojnym, a lewą dłoń oparłem o trzon mojego miecza. Spoglądałem na wrogów co chwila. "Wynalazkom", kazałem osłaniać mnie przed bełtami, o których wspomniał Hokan. Zbliżałem się nieubłaganie, na spotkanie z Czerwonym Legionem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Drakon Arach
Zaklinacz słów
Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:45, 15 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Widząc strzały, które uderzyły w oddział czerwonego legionu straciłem cierpliwość. Nie dość, że strzały nie zrobiły dla mnie dużych szkód wrogowi, to jeszcze mimo przewagi liczebnej szkieletów wiedziałem, że walka z legionem będzie trudna z powodu zbroi. Może i ostrza by ich zabiły, ale nie mogę pozwolić na duże straty.
Przyciągnąłem maczugę i ryknąłem w kierunku wrogów. Z okrzykiem ,,zabić'' próbowałem przestraszyć legionistów i jednocześnie pobiegłem na nich. Biegłem tuż za szkieletami i jednym z moich celów był dowódca, ale by się zbliżyć najpierw zaatakowałem żołnierza, który stał na mojej drodze. Uderzyłem go z całej siły zamachem z prawej celując kamieniem w jego bok...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hyouton
Webmaster
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 19:58, 15 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Rozglądnałem się dookoła. Zauważyłem, że sytułacja nie wyglada najlepiej, więc ostatnie ostrze, które stało przy mnie wysłałem do 2 pozostałych...
Tymczasem ja przyglądałem się dokładnie przeciwnikom...
- Hmm, jeżeli czegoś nie zrobie to źle skończe - rzekłem na głos sam do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hyouton dnia Sob 15:41, 19 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vinrael
Mocarz klawiszy
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 479
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:19, 15 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
[Hyouton, jak Ty niby przeszedłeś przez całe pole walki i z taką łatwością zaatakowałeś dowódcę? Co najmniej dziwne... xD]
Po dłuższej chwili, doszedłem do głównego pola walki. Ostrza nadal chroniły mnie z każdej strony. Leniwie wyciągnąłem miecz i kazałem ostrzom by się trochę przesunęły. Przyspieszyłem tępa. Krasnoludy uznałyby to za trucht. Nie było mowy o żadnym ataku z zaskoczenia, bo przemieszczające się Ostrza, są lekko mówiąc niezbyt ciche. Postanowiłem wysłać całą trójkę blaszaków naprzód, by rozbiły Czerwony Legion, a samemu zaatakować chwilę później...
Wydałem rozkaz Ostrzom. Ku mojemu zdziwieniu wszystkie trzy, rzuciły się na wroga. Nie chciałem, żeby pozabijały wszystkich, więc postanowiłem nie odstępować ich na krok. W milczenie podbiegłem z mieczem w ręku do wojsk Urama, gdy ci drudzy byli zajęci odpieraniem morderczych ataków Ostrzy. Byłem tuż za plecami jednego z wojowników. Na sam początek wybrałem właśnie jego, gdyż w aktualnej sytuacji, żaden z jego pobratymców nie zdołałby mu pomóc. Uniosłem miecz do góry, nie wrzeszcząc, jak moi kompani i z szybkim zamachem zadałem cios walczącemu mężczyźnie, prosto w głowę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|