|
SpellForce Forum
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Drakon Arach
Zaklinacz słów
Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:10, 14 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
A więc tak czuje się ślepiec... tak czuję się osoba okaleczona. Nic z tego nie wyszło... nic. Szarża była jednym wielkim błędem...
Nic mnie nie nauczyło życie.
Nic.
Kompletnie nic... tylko kolejne upokorzenie...
Zacząłem krzyczeć. Rozpaczliwie, wściekle. W całym tym krzyku można było wyczuć zgrozę. I to nie byle jaką. Bo trolle rzadko okazują strach... nie mają kiedy.
A więc tak to wygląda... tak wygląda życie kaleki i ślepca. Nie możność poruszenia się i zobaczenia świata. Jakież to okrutne... i bolesne. Ale ja będę żyć.
Durny, głupi orkowy magu... powinienem ci podziękować... wreszcie mogę poznać całą istotę bólu. Dałeś mi nieśmiertelność, którą wykorzystam. Nigdy nie pomyślałem... ja już myślę? To jest dziwne...
Muszę umrzeć... to jedyne wyjście z takiej sytuacji. Nie przydam się jako ślepiec i kaleka.
Pozostało mi tylko czekać aż ktoś podejdzie... Zarakhi, Drish, Ismail... Eritlina. Nie, tej ostatniej nie. Ona by mnie uczyniła niewolnikiem... Ismail też. Za duże ego i ambicje... Pozostają więc Zarakhi i Drish.
- Niech mnie ktoś cholera opatrzy! - krzyknąłem w przestrzeń - Niech mnie ktoś do jasnej i spieczonej cholery opatrzy!
Próbuje jakoś rękoma przetoczyć się na brzuch... tak, trzeba chronić runę.
- Drish! - krzyczałem dalej i po chwili dodałem - Ismail! Cholera nie widzę was! Chodźcie tu! Jasna cholera pomóżcie mi!
Naprawdę starałem się przeturlać na brzuch. I znaleźć runę, by potem ją wsadzić pod korpus.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Drakon Arach dnia Sob 20:11, 14 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Hyouton
Webmaster
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 19:16, 14 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Leżałem nieruchomo. Cała moja szata spłonęła, oprócz skrawka, znajdującego się od tułowia, po kolana. Czułem oparzenia prawie wszędzie.
Nie czekając zebrałem energię leczniczą, która skierowałem na całe swoje ciało. Dzięki temu udało mi się wstać. Dookoła widziałem pobojowisko. Trupów było od groma. Rozejrzałem się w pobliżu moich stóp i ujrzałem.. spaloną księgę Tal Ach.
- Niee!!! Moje dziedzictwo! Mooje dziedzictwo!! - krzyczałem jak tylko głośno potrafiłem. Byłem w rozpaczy. To była jedna rzecz, która mi pozostała z kruczej przełęczy. Jedyna pamiątka po moim klanie. Skarbnica wiedzy na temat magii lodu. Mój skarb.. i przepadł. Byłem wkurzony, ale nie miałem sił nawet uderzyć pięścią w ziemie. Nagle usłyszałem Ugruka, wołającego o pomoc. Przywlekłem się w jego kierunku, kulejąc.
- Zrobię wszystko co mogę, tworze Zaracha - odrzekłem do trolla, po czym skierowałem czar leczniczy w jego kierunku..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vinrael
Mocarz klawiszy
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 479
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:31, 14 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
[Post pisany za zezwoleniem i po ówczesnej konsultacji z DA, właścicielem postaci Ugruka. Mati, nie wściekaj się, postaraj się postawić na moim miejscu, na miejscu DA i może Huj, ok? Myślę, że skoro mi było głupio odpisać po tym wszystkim, to im choć trochę też ]
"Na Rzekę Dusz, co to było..." - złapałem się za głowę. Próbowałem otworzyć oczy, ale bez skutku. Zmusiłem się. Leniwie i powoli uniosłem powieki i natychmiast zatrzepotałem nimi tak szybko, jak było to możliwe. Był świt, a cisza jeszcze nigdy tak bardzo mi nie przeszkadzała. Przewróciłem się na bok i zorientowałem, że oparzenia już nie piekły. Pojawiło się na nich coś, w rodzaju małych strupków. Wszystko powinno wrócić do normy po kilku dniach, góra tygodniu. Niestety, kręgosłup nie był w wyśmienitym stanie. Pulsujący ból dawał o sobie znać, a w niektórych miejscach coś strzelało. Przez chwilę nie pamiętałem, co w ogóle zdarzyło się zeszłego dnia. "No dalej, nie możesz tak tu leżeć! Rusz dupsko, wstań, bo Cię mrówki zeżrą!" - motywowałem się, trzeba przyznać, że jednak skutecznie. Przewróciłem się na brzuch, wypiąłem do góry tyłek i tak zastygłem w tej pozycji na kilka sekund. Potem wyprostowałem się, przeciągle ziewając. W przyklęku rozejrzałem się dookoła, na tyle, na ile pozwalało mi pole widzenia. Żaden ze mnie królik przecież. Mozolnie, ale jednak, wstałem. Tym razem rozejrzałem się po całej okolicy, analizując wszystko, co prawdopodobnie miało miejsce w przeciągu ostatnich kilkunastu godzin. I nagle... ujrzałem cielsko martwego demona. Wspomnienia wróciły, zachwiałem się, ale utrzymałem równowagę. Wszystko sobie przypomniałem natychmiastowo...
Wokół panował nieopisany skwar, jak gdyby ktoś właśnie otworzył drogę do piekła na polu bitwy. Troll szarżował na demona, nie wiedząc, co za chwilę go spotka. Trzask, potem huk! W okolicy szalały kule ognia, Ostrza się smażyły, magowie spadali z nieba, a reszta... Ugruk został odepchnięty potężnym kopnięciem. Prawdopodobnie nigdy jeszcze nikt go tak nie poturbował. Ja niestety nie mogłem zrobić nic, choć widziałem wszystko, sam musiałem walczyć o życie. Atak Krwawego skutecznie wytrącił bestię z równowagi, dając mi tym samym szansę na wyprowadzenie śmiercionośnego uderzenia. No, i stało się. Bastard jednego z legionistów wbił się w czaszkę potwora. Chwilę potem ogromna łapa strąciła mnie z grzbietu demona. Upadłem na ziemię, ale wszystko miałem już gdzieś, bo stwór zaraz zdechnie. Nie miałem siły jednak, by spojrzeć, jak cierpi, więc po prostu... usnąłem.
A teraz mamy poranek. Malarz z podniecenia narobiłby w spodnie, gdyby mógł zilustrować pobojowisko. Ja niestety nie miałem takich "predyspozycji", by zachwycać się widokiem. Reszta chyba nadal odpoczywała. Postanowiłem udać się po ekwipunek, który zostawiłem za skałą. Zabrałem stamtąd bronie należące do Ostrzy i płaszcz. Z kojącego umysł niemyślenia, wyrwał mnie krzyk zrozpaczonego kompana. Fakt, tak na dobrą sprawę, to nie zastanawiałem się, co z nimi się stało. Tym razem jednak miałem wrażenie, że to nie byle draśnięcie. Pospiesznie udałem się do miejsca, w którym się obudziłem. Spojrzałem przed siebie i znalazłem wydzierającego się trolla. Leżał, widocznie nie mógł się ruszyć. Stał przy nim ktoś jeszcze, ale... "Zarakhi? Ale... nagi jest..." - cóż, stwierdzanie faktów należało chyba do moich ulubionych zajęć. Przerzuciłem płaszcz przez plecy i na tyle, na ile pozwalały mi obrażenia doznane w walkach, podbiegłem do obojga. Widok co prawda mnie nie zszokował, ale wprawił w zaniemówienie. Mój pobratymca rzucał lecznicze zaklęcia, ale nie mogły zdać się na wiele, przy... tym. Ugruk był pozbawiony oczu, a część ciała od pasa w dół wyglądała, jakby wcale do niego nie należała. Ostrzem ówcześnie wyciągniętego miecza delikatnie stuknąłem Zarakhiego w ramię. Gdy ten się obrócił, pokiwałem przecząco głową, by dał sobie spokój, a miną poważniejszą niż zwykle dałem do zrozumienia, że naprawdę nie ma co się ze mną sprzeczać w tym momencie. Skrzywiłem się po chwili, uświadamiając sobie, że przecież jest nagi. Odruchowo rzuciłem w jego kierunku płaszcz.
- Masz, okryj się, bo wyglądasz gorzej niż kloszard z Mirraw Thur - nakazałem spokojnym i łagodnym tonem, czego próżno było oczekiwać ode mnie w innych chwilach, niż ta. Podszedłem bliżej trolla, przykucnąłem i zacząłem szeptać mu coś do ucha. W odpowiedzi usłyszałem tylko znaczące warknięcie, które uznałem za "tak". Ugruk ostatnimi siłami sięgnął po swoją runę i położył ją obok siebie. Wziąłem ją...
- Twoja runa zbyt często trafia w obce ręce - zadrwiłem, ale odbiorca nie miał ani ochoty, ani sił, by obdarować mnie jakimkolwiek gestem dezaprobaty. "Czemuż ja to robię?" - nowe pytanie zaczęło dręczyć mój umysł. Zaraz potem, kałuża szkarłatnej krwi otoczyła całe ciało Zabijaki. Pozbawiłem Ugruka głowy, na co z resztą zyskałem przyzwolenie. Cóż, prawdę mówiąc i bez niego zrobiłbym to samo. Kątem oka zerknąłem na Zarakhiego, strzepnąłem krew z Ostrza i wsadziłem miecz do pochwy. Ismail i Eritlina rozprostowywali już kości. Musiałem porozmawiać z obojgiem, doskonale widząc, że żadne z nich słuchać mnie nie chce.
- Jeśli dacie mi dokończyć, szybciej zostawię Was w spokoju - powiedziałem, podchodząc do nekromanty i siostrzyczki Diaviego. - Widziałem, co oboje wyprawialiście, podczas... tego wszystkiego. Zdaję sobie sprawę, że sama nie wiesz, co teraz myśleć - zwróciłem się do elfki - ale dla własnego dobra, nie, dla dobra każdego, kto przeżył, zapomnij o zemście, chociaż na najbliższy czas. Nie chcesz być zgubą nas wszystkich, na to liczę... i poza tym, chyba ktoś chciałby, byś znalazła się obok niego - obróciłem głowę w kierunku maga mrozu, który wciąż przebywał przy zwłokach trolla. - Zrobisz co zechcesz, ale poczekaj, aż morderca Twego brata stanie przed Twym obliczem, a wtedy będziesz mogła dać upust swojej złości. To nie jest prośba. Jeśli nas narazisz, zabiję Cię - zakończyłem stanowczo, ale moment później wzruszyłem ramionami, bo choć oboje nawiązywaliśmy "jako-taki" kontakt wzrokowy, to chyba szanowna "Tyczka" wcale mnie nie słuchała. Cóż, no trudno.
- Ismail tak? - zapytałem, lecz nie dałem choćby sekundy na odpowiedź - nie mam pamięci do imion. Nie wiesz, czy w Szepcie stoi jakiś monument? I... w jaki sposób wciąż stoisz na nogach, skoro jeden z moich przeciwników był przekonany, że osobiście pozbawił Cię życia? - zakończyłem pytaniem.
... Nie lubię mówić, to zdecydowanie nie na moje nerwy. Znów nagadałem się na dobre kilka dni. Po usłyszeniu odpowiedzi, lub jej braku, miałem zamiar przysiąść gdzieś w cieniu i do reszty zebrać siły.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vinrael dnia Nie 13:48, 15 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hyouton
Webmaster
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 17:48, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Choć czułem się jak kundel to przyjąłem szmatę od Drisha
- Dziękuję Ci. Uratowałeś moje resztki honoru. Jestem Ci wdzięczny - rzekłem do mroczne.. ale zaraz, co on zrobił? Uciął głowę trollowi? Pan nie będzie zadowolony.
- Coś Ty najlepszego narobił. Jestem Twoim dłużnikiem, więc niech Nor ma Cie w swojej opiece. Jednaki strzeż się gniewu Pana. - Po czym podniosłem swój kostur, który znajdował się opodal...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ari
Arinistrator
Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Piekła, a skąd?
|
Wysłany: Pią 12:45, 20 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- W Szepcie stoi monument, ale nie trolli – odpowiedział Ismail po chwili zastanowienia. Zdawało się, że rozmyśla dalej, jego oczy były lekko nieobecne. Ten moment zawahania wykorzystała Eritlina.
- Jest mi winien życie – przypomniała chłodno. – Nawet dwa. Przywołaj go, pozwól mnie go zabić, a będziesz mógł z nim robić, co tylko będziesz chciał. Nie potrzebuję runy jakiegoś parszywego – splunęła na mokry od krwi grunt – trolla…
Machinalnym ruchem poprawiła cięciwę łuku. Drish widział, że nie ma czego poprawiać, że Eritlina robi to tylko po to, by uniknąć kontaktu wzrokowego z nim.
- Może zabił kogoś podobnego do mnie – mruknął Ismail, rozkładając ręce w geście bezradności. – Nie przypominam sobie, bym musiał walczyć z kimś wręcz… - Na chwilę zamilkł. – Z tego, co wiem, najbliższy monument trolli znajduje się w Bruździe. Ale możemy spytać mistrza Hokana, może jakiś znajduje się bliżej.
Eritilina parsknęła cicho i odeszła od pobojowiska, zajęta własnymi sprawami.
Daję wam wolną rękę w tym, co będziecie robić, ponieważ mnie nie będzie. Jeśli zdecydujecie się wrócić do Szeptu – po drodze nic was nie spotka. Ismail i Eri pójdą za wami, gdziekolwiek się udacie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hyouton
Webmaster
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 14:19, 20 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Gdy potrzymałem chwilę swoją broń to czułem, że długo nie będzie do użytku, dlatego wywaliłem ją na grunt i zacząłem przeszukiwać trupy.
Nie mogłem znaleźć kostura, za to udało mi się wyszukać drobny sztylecik i pare zwojów: 3 zwoje szoku i 1 kuli ognia. Żaden z nich by mi się do użytku nie przydał, za to może uda mi się je wymienić na lepszy kostur.
Tymczasem usłyszałem rozmowę moich kompanów.
- Erlina, na zemstę przyjdzie pora. Wracajmy jak najszybciej do Szeptu by ogłosić nowinę. - rzekłem.
Po chwili zauważyłem trupa jednego maga, który miał podobną szatę do Ismaila. Postanowiłem się w nią przebrać
- Myślę, że jak się przebiorę to możemy ruszyć. Jeżeli chcecie to rozejrzyjcie się, może znajdziecie jakieś ciekawe łupy - dodałem po chwili, po czym poszedłem ubrać szatę, za jakimiś krzakami.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hyouton dnia Pią 14:29, 20 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sknerus
Zaklinacz słów
Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 358
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Eloni
|
Wysłany: Czw 9:12, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Znajdowałem się w jakichś krzakach... Ostrych krzakach! Na szczęście udało mi się zatamować krwotok, może uda mi się wstać...
Podparłem się rękami, i wyprostowałem nogi... Za chwilę straciłem równowagę i padłem, ale dzięki bogu za te krzewy.
Moim oczom ukazało się wielkie pobojowisko... Wojna była straszna. Między trupami stało kilka stworzeń... Oni przeżyli... Większość była mrocznymi elfami. Postanowiłem nawiązać kontakt z nimi. Ostatkiem sił wstałem, trzymając się za tyłek... Musiałem strasznie dziwnie wyglądać. Powoli do nich podszedłem i wykończonym tonem powiedziałem
- Witajcie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hyouton
Webmaster
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 14:37, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Wracając z nową ubraną szatą zauważyłem mrocznego elfa wychodzącego z krzakуw. Wydawal się przyjazny - i dobrze bo chyba nikt z nas nie miał sił do konfrontacji.
Każdy z nas siedzial cicho, więc postanowilem sie odezwac:
- witaj, bracie. Czego chcesz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sknerus
Zaklinacz słów
Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 358
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Eloni
|
Wysłany: Pią 22:01, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo się ucieszyłem, gdy reakcja była przyjazna. Wręcz byłem w siódmym niebie, spotkanie ich może odmienić moją podróż... A także mój życiowy cel. Szybko przemyślałem odpowiedź i powiedziałem, tonem tak przyjaznym, jak nigdy w życiu.
- Jeśli bylibyście na tyle mili, to bardzo bym prosił o jakąś pomoc medyczną... I jakieś godne odzienie. - do głowy przyszła mi jeszcze jedna rzecz - Dokąd się wybieracie? - Mówiąc to, miałem wielką nadzieję, że wyruszają do Szeptu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ari
Arinistrator
Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Piekła, a skąd?
|
Wysłany: Pią 15:50, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Problem w tym, że nie wszyscy zareagowali tak przyjaźnie. Randarol po chwili miał ostrze miecza na gardle i grot strzały wymierzony w serce.
- Pewnie - syknął Drish, zwiększając nacisk ostrza na ciało Tunetoka. - Tak po prostu spacerujesz sobie po Boskim Murze z odrąbanym tyłkiem? Może nas... szpiegujesz?
- Niechętnie muszę się zgodzić z waćpanem... - Eritlina wypowiedziała te słowa tak, by tylko ona je usłyszała, jednak w zaległej ciszy dźwięk wydał się być o wiele głośniejszy.
A skoro już mowa o ciszy... Ta, która nastąpiła po słowach Eritliny i Drisha, mogła przebić bębenki w uszach. Nastąpiło to paskudne wyczekiwanie na odpowiedź, zapewne bardzo ogólną i strasznie poplątaną, rzekomego szpiega. Wszystkie oczy skierowane były na Randarola - z wyjątkiem tego ostatniego, który patrzył...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sknerus
Zaklinacz słów
Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 358
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Eloni
|
Wysłany: Czw 8:34, 16 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Przeraziłem się tym broniami wycelowanymi we mnie. W każdej chwili mogę natychmiast zginąć... Przełamałem strach i zacząłem mówić.
- Ehh... - mruknąłem pod nosem. - Liczyłem na waszą pomoc. Nikogo nie szpieguje, podróżowałem do Szeptu, a na was i tą bitwę trafiłem przypadkiem. - powiedziałem tonem elfa, który ostatnimi czasy nie miał chwili spokoju w życiu...
Bóg wie czemu, do głowy mi nagle przyszła ognista whisky... Ale rozpętałem te myśli, oczekując na odpowiedź.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hyouton
Webmaster
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 15:39, 29 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nikt się nie odzywał.. Spodziewałem się, że chociaż Ismail piśnie słówko. Od czasu gdy w niego trafiłem lodowym pociskiem zachowuje się jakoś inaczej. W każdym razie znów postanowiłem zareagować:
- Tak sobie chodzisz po szepcie.. Nie wydaje mi się byś był szpiegiem czerwonej armii, chodź z drugiej strony na pewno nie jest to spacerek. Skąd jesteś i kto Cię tu przysłał?! - rzekłem z naciskiem. Byliśmy ranni jednak z racji naszej przewagi liczebnej mroczny elf nie miał z nami żadnych szans..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|